Lubaczów, to piękne miasto na Płaskowyżu Tarnogrodzkim, nie jest obce zespołowi. Znane jest mu z festiwali religijno – patriotycznych. Tutaj dwukrotnie, w 1989 i 1990 roku wówczas jeszcze pod nazwą „In Te Domine Speravi”, zajął I miejsce w Ogólnopolskim Festiwalu Pieśni i Piosenki Religijnej. Potem był tutaj jeszcze z koncertami : w 1991 jako laureat Festiwalu, a w 2010 r. wziął udział w koncercie organizowanym z okazji 19. rocznicy pobytu w Lubaczowie Czcigodnego Sługi Bożego Jana Pawła II. W tym roku miał zaszczyt znowu tam zaśpiewać.
W dniach 4 – 6 lipca 2014 r. odbyła się w Lubaczowie XIV edycja Polskiego Festiwalu Pieśni i Poezji Patriotycznej „Bogu i Ojczyźnie” im. ks. Kardynała Władysława Rubina. Tematem tegorocznej edycji Festiwalu była 100. rocznica I wojny światowej i 70. rocznica powstania warszawskiego, do których w swoim spektaklu odniósł się Teatr Łazienki z Warszawy. Na zaproszenie głównego organizatora tego przedsięwzięcia ks. Andrzeja Stopyry, dziekana dekanatu Lubaczów, „Lechici” pojechali tam z koncertem patriotyczno – religijnym, który odbył się w niedzielę, 6 lipca o 19.00 na Rynku Miejskim. Tam też odbyła się gala wręczenia statuetki „Bogu i Ojczyźnie”, przyznawanej za wybitne osiągnięcia w krzewieniu kultury polskiej, działalność narodowo – patriotyczną, miłość do Narodu Polskiego i wartości chrześcijańskich.
Koncert zespołu prowadził ks. Andrzej Puzon. Znalazły się w nim m.in. takie utwory jak: „Zostań z nami”, „O, mój Jezu”, „Życie jesteś chwilą” a także piosenki patriotyczne: „Piechota”, „Raduje się serce” i wiele innych. Publiczność bardzo ciepło przyjęła „Lechitów” gromkimi brawami.
Zmęczony upałem, zespół wyruszył w powrotną drogę. Każdy chciał już znaleźć się w domu. Wsiedliśmy do busa i…… zasuwane drzwi w żaden sposób nie chciały się zamknąć. Chłopcy próbowali wszystkiego, ale bez skutku. Cóż było robić ? Ruszyliśmy z na wpół otwartymi drzwiami do najbliższej stacji benzynowej, mając nadzieję, że tam znajdziemy ratunek. I tak też się stało. Kierowca pożyczył odpowiednie klucze i wspólnymi siłami udało się je naprawić. Zajęło to trochę czasu i wysiłku, co zresztą uwidocznione jest na fotografiach, ale dzięki temu bezpiecznie mogliśmy wrócić do domu.
Marta Słupna